Media Socjalne
środa, 11 stycznia 2012
Krwiożercze automaty atakują ciąg dalszy
Zamieściłam na dwóch forach internetowych komentarze na temat automatów zjadających resztę. Żadnej odpowiedzi się nie doczekałam. Na oficjalnej stronie URBANcard nie było żadnego forum, ani miejsca gdzie można by się wypowiedzieć. Natomiast na mojego maila, którego wysłałam w niedzielę do Biura Obsługi Klienta odpowiedź dostałam już we wtorek. Problem zostanie rozważony przez dział, który się tym zajmuje, więc czekam na odpowiedź. Jestem szczerze zaskoczona szybką odpowiedzią i tak naprawdę w ogóle odpowiedzią. Zaskoczona na plus.
poniedziałek, 9 stycznia 2012
Z cyklu etykieta biznesowa- rozmowa telefoniczna teoria a praktyka
Każdy z nas ma
styczność z telefonami czy to komórkowymi czy stacjonarnymi. W dzisiejszych
czasach część spraw zawodowych można załatwić przez telefon co niewątpliwie
ułatwia nam życie. Może to jednak przysporzyć rozmówcom wiele problemów. Zwykła
uprzejmość oraz wykazanie chęci współpracy zdaje się być niewystarczające.
Powstaje zatem wiele pytań związanych z tym co powiedzieć na powitanie, o
jakiej porze można dzwonić, jakie informacje możemy uzyskać, co powiedzieć na
pożegnanie. W mojej pracy chciałabym porównać zasady etykiety rozmów
telefonicznych z moimi doświadczeniami oraz obserwacjami jak one się mają do
praktyki.
Powitanie osoby,
która odbiera telefon w firmie zgodnie z etykietą powinno zawierać formę
powitania (dzień dobry/ dobry wieczór), przedstawienie się (Anna Nowak), nazwę
firmy oraz grzecznościowe pytanie w czym mogę pomóc? Podczas rozmowy
telefonicznej powinno się mówić wolniej niż zwykle, modulować odpowiednio głos,
mówić wyraźnie.
Jak to wygląda w
praktyce? Przeprowadziłam mały test. Zadzwoniłam do banku, aby zapytać o
informację dotyczącą mojej umowy. Przywitał mnie automat następującym
powitaniem: Witamy w Santander Consumer Banku i usłyszałam sygnał. Po
chwili odebrała pani, która powiedziała dzień dobry, przedstawiła się i
uprzejmie spytała w czym może mi pomóc. Jako klient poczułam się „dopieszczona” i potraktowana
jak należy. Na pożegnanie pani uprzejmie spytała czy coś jeszcze mnie
interesuje i powiedziała dowidzenia.
Gorzej jest w
sytuacji, gdy zadzwonimy na specjalną infolinię do jakiejś firmy oferującej
usługi telefoniczne (o ironio!) lub internetowe. Dzwonimy i oczywiście pierwsze
co słyszymy to automat, który nas wita i oznajmia gdzie się dodzwoniliśmy. I
wszystko byłoby w porządku, gdyby zgodnie z teorią można było zostawić
wiadomość albo zaraz po automatycznym powitaniu odezwałby się głos „ludzki”. I
zaczynamy, po usłyszeniu jakiegoś krótkiego sygnału, mówić nasze Dzień dobry,
że się nazywamy Jan Nowak i że mamy problem. Ale zamiast usłyszeć uprzejme w
czym mogę pomóc
słyszymy jeśli
masz problem wciśnij *, jeśli twój problem dotyczy... wciśnij 1, itp. itd. Po
chwili brakuje już miejsca na wyświetlaczu telefonu po wykonywaniu kolejnych
poleceń, a jeśli w końcu zaczniemy rozmawiać „z człowiekiem” często jesteśmy
tak zdenerwowani, że ani nam w głowie zasady etykiety biznesowej w rozmowie
telefonicznej.
niedziela, 8 stycznia 2012
Z cyklu etykieta w biznesie
Postanowiliśmy rozpocząć cykl postów na temat etykiety w biznesie. W kontaktach biznesowych bardzo ważne jest zrobienie dobrego wrażenia i niezaliczenie towarzyskiej wtopy. W tym cyklu będzie kilka przydatnych wskazówek, kto kogo wita pierwszy, jak się przedstawia dwie obce sobie osoby i jakim widelcem zjeść rybę:)
Powitanie
to jeden z najistotniejszych elementów etykiety biznesowej, gdyż
jest traktowane jako ważne wydarzenie, wymagające odpowiedniej
oprawy. Ponadto rzutuje na atmosferę i klimat rozmów.
W relacjach
biznesowych i politycznych pierwszy podaje rękę ten, kto jest
ważniejszy – bez względu na płeć, czyli : prezydent podaje rękę
ministrowi, minister dyrektorowi, a dyrektor nauczycielowi
Główna
zasada etykiety biznesowej brzmi: zarówno w biznesie jak i w
polityce płeć nie istnieje. Oznacza to, że w sferze biznesu i
polityki liczy się status człowieka, jego miejsce w strukturze
organizacji, jego stanowisko, rola, jaką aktualnie odgrywa.
Gospodarz
spotkania jest tą osobą, która jako pierwsza podaje rękę przy
powitaniu gości, honorując ich status i pozycję w danym
środowisku. W sytuacji gdy gospodarz wita posła z asystentką
najpierw podaje rękę posłowi. W sferze biznesowej przy witaniu się
z osobą o wyższej pozycji zawsze się wstaje. Przed uściskiem
dłoni zapina się marynarkę, jest to wyraz szacunku dla osoby
witanej.
Jedną z
zasad profesjonalnego uścisku dłoni jest zachowanie odpowiedniej
odległości. Jest to uścisk na odległość wyciągnięcia ręki
lekko zgiętej w łokciu. Profesjonalny uścisk dłoni to uścisk
wyraźny, zdecydowany i trwający kilka sekund. Podczas powitania
czasami występuje potrząsanie dłonią rozmówcy, jednak w ilości
nie większej niż trzy razy.
Krwiożercze automaty atakują
Tym razem opisze wam co mi się dzisiejszego poranka przydarzyło.
Otóż, jak co niedzielę rano jadę do pracy. Skończył mi się bilet miesięczny, więc żeby nie kusić losu postanowiłam kupić od razu następny. Zadowolona, że zdążę w przerwie jaką mam na przesiadkę dumnie stanęłam przed automatem. Robiłam to nie pierwszy raz, więc pewna siebie włożyłam URBAN kartę w odpowiednie miejsce, wybrałam bilet jaki mnie interesuje (wszystkie linie, ulgowy 49zł- to przydatna informacja do zrozumienia dalszej części tekstu), płacę banknotem 100-złotowym i czekam.... czekam....wciąż czekam, wyświetla się komunikat, że w tym momencie zostanie wydana reszta i wydrukowane potwierdzenie zakupu, znów czekam .... czekam słyszę jak się w środku jakieś moniaki kotłują, ale patrzę nic nie wyleciało! Patrze drukuje się potwierdzenie. Zaglądam do środka, wciąż nic! Walę w automat bo ciśnienie mi podskoczyło. Ale ale opanowuję się, przecież istnieją cywilizowane metody na załatwienie takich spraw. Znalazłam na automacie numer do Biura Obsługi Klienta. Bingo! Myślę: nie daruję! Dzwonię na ten numer, żeby drogą komunikacji werbalnej, nie zważając na etykietę rozmowy telefonicznej powiedzieć im co o nich myślę i spytać jak mogę odzyskać moje 51 złotych! Odbiera automat, który mi oznajmia, że konsultanci w Biurze Obsługi Klienta pracują tylko w dni robocze. Szlag mnie jasny trafia. Mam stać przy tym automacie do poniedziałku i czekac aż ktoś łaskawie mi wyciągnie moją kasę?! Przecież jak zadzwonię jutro (czyli w poniedziałek) to nikt mi nie uwierzy, że taka sytuacja zaistniała. Na potwierdzeniu jest tylko zaznaczone jaki bilet kupiłam i ile kosztował, a nie ile zapłaciłam i ile reszty powinnam dostać.
Po co w ogóle o tym napisałam. Mimo że 51 złotych to nie jest majątek, ale to jest MOJE 51 złotych i żadna maszyna nie będzie mi ich zabierać bezkarnie. Przeprowadzę eksperyment. Wszystkimi możliwymi kanałami internetowymi napiszę o mojej sprawie i będę śledzić jak się rozwija i ilu ludzi spotkało coś podobnego. Jestem nawet skłonna się poświęcić i założyć konto na Facebooku.
Do boju!
Otóż, jak co niedzielę rano jadę do pracy. Skończył mi się bilet miesięczny, więc żeby nie kusić losu postanowiłam kupić od razu następny. Zadowolona, że zdążę w przerwie jaką mam na przesiadkę dumnie stanęłam przed automatem. Robiłam to nie pierwszy raz, więc pewna siebie włożyłam URBAN kartę w odpowiednie miejsce, wybrałam bilet jaki mnie interesuje (wszystkie linie, ulgowy 49zł- to przydatna informacja do zrozumienia dalszej części tekstu), płacę banknotem 100-złotowym i czekam.... czekam....wciąż czekam, wyświetla się komunikat, że w tym momencie zostanie wydana reszta i wydrukowane potwierdzenie zakupu, znów czekam .... czekam słyszę jak się w środku jakieś moniaki kotłują, ale patrzę nic nie wyleciało! Patrze drukuje się potwierdzenie. Zaglądam do środka, wciąż nic! Walę w automat bo ciśnienie mi podskoczyło. Ale ale opanowuję się, przecież istnieją cywilizowane metody na załatwienie takich spraw. Znalazłam na automacie numer do Biura Obsługi Klienta. Bingo! Myślę: nie daruję! Dzwonię na ten numer, żeby drogą komunikacji werbalnej, nie zważając na etykietę rozmowy telefonicznej powiedzieć im co o nich myślę i spytać jak mogę odzyskać moje 51 złotych! Odbiera automat, który mi oznajmia, że konsultanci w Biurze Obsługi Klienta pracują tylko w dni robocze. Szlag mnie jasny trafia. Mam stać przy tym automacie do poniedziałku i czekac aż ktoś łaskawie mi wyciągnie moją kasę?! Przecież jak zadzwonię jutro (czyli w poniedziałek) to nikt mi nie uwierzy, że taka sytuacja zaistniała. Na potwierdzeniu jest tylko zaznaczone jaki bilet kupiłam i ile kosztował, a nie ile zapłaciłam i ile reszty powinnam dostać.
Po co w ogóle o tym napisałam. Mimo że 51 złotych to nie jest majątek, ale to jest MOJE 51 złotych i żadna maszyna nie będzie mi ich zabierać bezkarnie. Przeprowadzę eksperyment. Wszystkimi możliwymi kanałami internetowymi napiszę o mojej sprawie i będę śledzić jak się rozwija i ilu ludzi spotkało coś podobnego. Jestem nawet skłonna się poświęcić i założyć konto na Facebooku.
Do boju!
sobota, 7 stycznia 2012
Na początku grudnia ubiegłego roku Facebook zwiększył limit znaków w postach do ponad 60 tysięcy.
Co można zmieścić w facebookowym poście? Wylicza serwis Mashable:
1. Pierwszych 20 rozdziałów biblijnej "Księgi Rodzaju",
2. Scenariusz disneyowskiego animowanego filmu "Bambi" (w oryginale) - dwukrotnie, zajmuje 23331 znaków,
3. 451 tweetów - każdy ma 140 znaków,
4. Piosenkę amerykańskiego zespołu Journey "Don't Stop Believin'" - 61 razy, zajmuje 1035 znaków,
5. 73 proc. "Komedii omyłek" Williama Shakespeare'a (w oryginale) - całość zajmuje 86284 znaki,
6. Scenariusz trzech ostatnich odcinków serialu "Przyjaciele" (w oryginale) - zajmuje 62270 znaków,
7. Konstytucję Stanów Zjednoczonych Ameryki (w oryginale) - 2,32 raza, zajmuje 27159 znaków,
8. Jeden dział amerykańskiego dziennika "The New York Times" - zajmuje średnio 63049 znaków,
9. Blisko połowę opowiadania "Stary człowiek i morze" (w języku angielskim) - całość zajmuje 133130 znaków,
10. W 50 postach zmieści się "Wojna i pokój" Lwa Tołstoja (w oryginale), całość zajmuje 3201080 znaków.
http://www.fejsik.pl/Co-mozna-zmiescic-w-facebookowym-poscie-Nie-uwierzysz-a2638
Co można zmieścić w facebookowym poście? Wylicza serwis Mashable:
1. Pierwszych 20 rozdziałów biblijnej "Księgi Rodzaju",
2. Scenariusz disneyowskiego animowanego filmu "Bambi" (w oryginale) - dwukrotnie, zajmuje 23331 znaków,
3. 451 tweetów - każdy ma 140 znaków,
4. Piosenkę amerykańskiego zespołu Journey "Don't Stop Believin'" - 61 razy, zajmuje 1035 znaków,
5. 73 proc. "Komedii omyłek" Williama Shakespeare'a (w oryginale) - całość zajmuje 86284 znaki,
6. Scenariusz trzech ostatnich odcinków serialu "Przyjaciele" (w oryginale) - zajmuje 62270 znaków,
7. Konstytucję Stanów Zjednoczonych Ameryki (w oryginale) - 2,32 raza, zajmuje 27159 znaków,
8. Jeden dział amerykańskiego dziennika "The New York Times" - zajmuje średnio 63049 znaków,
9. Blisko połowę opowiadania "Stary człowiek i morze" (w języku angielskim) - całość zajmuje 133130 znaków,
10. W 50 postach zmieści się "Wojna i pokój" Lwa Tołstoja (w oryginale), całość zajmuje 3201080 znaków.
http://www.fejsik.pl/Co-mozna-zmiescic-w-facebookowym-poscie-Nie-uwierzysz-a2638
poniedziałek, 28 listopada 2011
Google potraktowało maile od Allegro jako spam
Jeśli jesteś użytkownikiem poczty Gmail (lub masz pocztę na Gazeta.pl) a równocześnie korzystasz z serwisu aukcyjnego Allegro to od kilku dni nie dostaniesz żadnych powiadomień i potwierdzeń sprzedaży. Powód? Google zablokowało adres IP największej platformy aukcyjnej w Polsce za spamowanie.
Allegro wystartowało w tym roku z platformą zakupów grupowych Citeam.pl i aby nowy serwis rozreklamować, postanowiło bombardować wszystkich swoich użytkowników, którzy kiedykolwiek zarejestrowali się w serwisie aukcyjnym, mailami z informacją o tym, co nowego można znaleźć na Citeam.pl. I nie szkodzi, że na Citeam.pl nie założyłeś sobie jeszcze konta i nie życzysz sobie otrzymywać informacji o nowych ofertach.
Reakcja była więc do przewidzenia. Użytkownicy poczty zamiast klikać w linki z ofertami i cieszyć łaską, którą zostali obdarzeni, odważyli się oznaczać niechcianą pocztę jako SPAM, co z kolei doprowadziło, że system pocztowy Gmail wpisał adres IP natarczywego nadawcy na czarną listę.
A co z ważnymi dla nas wiadomościami o zakupie, wpłatach, czy pytaniach kupujących, które wysłane były z tego samego adresu IP? Pracownicy Allegro błyskotliwie znaleźli odpowiedź: "zmieńcie adres skrzynki mailowej do czasu ustąpienia awarii". Awarii...
Allegro wystartowało w tym roku z platformą zakupów grupowych Citeam.pl i aby nowy serwis rozreklamować, postanowiło bombardować wszystkich swoich użytkowników, którzy kiedykolwiek zarejestrowali się w serwisie aukcyjnym, mailami z informacją o tym, co nowego można znaleźć na Citeam.pl. I nie szkodzi, że na Citeam.pl nie założyłeś sobie jeszcze konta i nie życzysz sobie otrzymywać informacji o nowych ofertach.
Reakcja była więc do przewidzenia. Użytkownicy poczty zamiast klikać w linki z ofertami i cieszyć łaską, którą zostali obdarzeni, odważyli się oznaczać niechcianą pocztę jako SPAM, co z kolei doprowadziło, że system pocztowy Gmail wpisał adres IP natarczywego nadawcy na czarną listę.
A co z ważnymi dla nas wiadomościami o zakupie, wpłatach, czy pytaniach kupujących, które wysłane były z tego samego adresu IP? Pracownicy Allegro błyskotliwie znaleźli odpowiedź: "zmieńcie adres skrzynki mailowej do czasu ustąpienia awarii". Awarii...
wtorek, 22 listopada 2011
250 godzin wirtualnego meczu z Warką
„Największy międzynarodowy mecz w historii Internetu” - pod takim hasłem Warka, oficjalny sponsor reprezentacji Polski w piłce nożnej ruszył z inicjatywą rozegrania wirtualnego meczu Polska – Włochy, który miał poprzedzić rzeczywisty mecz towarzyski pomiędzy tymi reprezentacjami rozegrany 11 listopada we Wrocławiu.
Intencją kampanii piwowarskiej była mobilizacja do sportowej rywalizacji kibiców obu drużyn. Wirtualna gra dostępna była w dwóch języka – polskim i włoskim na stronie myreprezentanci.pl. Wystarczyło wybrać drużynę, kliknąć w piłkę (każdy mógł ją kopnąć raz dziennie) i zaprosić do rozgrywki znajomych. Do bramki przeciwnika przybliżało każde kliknięcie. Trzy tysiące podań zamieniane było w jedną bramkę. Wirtualny mecz trwał blisko 250 godzin.
Akcja poparta była także innymi działaniami. W Warszawie zawisł wyświetlacz LED, na którym można było na bieżąco śledzić wynik gry. Oczywiście przy promocji wykorzystano także portal społecznościowy Facebook.
Intencją kampanii piwowarskiej była mobilizacja do sportowej rywalizacji kibiców obu drużyn. Wirtualna gra dostępna była w dwóch języka – polskim i włoskim na stronie myreprezentanci.pl. Wystarczyło wybrać drużynę, kliknąć w piłkę (każdy mógł ją kopnąć raz dziennie) i zaprosić do rozgrywki znajomych. Do bramki przeciwnika przybliżało każde kliknięcie. Trzy tysiące podań zamieniane było w jedną bramkę. Wirtualny mecz trwał blisko 250 godzin.
Akcja poparta była także innymi działaniami. W Warszawie zawisł wyświetlacz LED, na którym można było na bieżąco śledzić wynik gry. Oczywiście przy promocji wykorzystano także portal społecznościowy Facebook.
Subskrybuj:
Posty (Atom)